w

Tydzień po pogrzebie ojca miałam sen o dziwnym labiryncie. Biegłam przed siebie wiedząc, że bardzo potrzebuję telefonu.

Był środek gorącego lata, kiedy wraz z moją przyjaciółką Grażyną postanowiłyśmy uciec od miejskiego zgiełku i spędzić kilka dni nad morzem. Zmęczone codziennymi obowiązkami, szukałyśmy chwili wytchnienia, a nasz wybór padł na mały, klimatyczny pokój z widokiem na plażę. Chociaż pokój był skromny i niezbyt przestronny, to bliskość szumu fal i ciepło promieni słonecznych skutecznie nam to rekompensowały. Każdy dzień zaczynał się od błogiego relaksu na piasku, gdzie gorące słońce złociło naszą skórę.

Nieoczekiwane wycofanie – ucieczka przed skwarem

Choć plaża była piękna, w południe zamieniała się w niemal nie do zniesienia patelnię. Powietrze było tak gorące, że stawało się ciężkie do oddychania, a palące słońce wypalało każdy cień. Wraz z Grażyną coraz bardziej odczuwałyśmy męczący upał.

— Nie dam rady, musimy znaleźć trochę cienia — Grażyna podjęła szybką decyzję. W pełni się z nią zgadzałam.

Poszukiwanie chłodnego schronienia zaprowadziło nas do pobliskiej kawiarni. Z pozoru niewielka, była teraz pełna turystów, którzy również szukali wytchnienia od żaru lejącego się z nieba. Oczekiwanie na miejsce nieco nas zniechęciło, ale wizja chłodnego napoju i chwilowej ulgi była zbyt kusząca.

Grażyna przynosi lody, ja zostaję w kolejce

Grażyna zdecydowała się udać po lody, byśmy mogły szybko schłodzić się, a ja zostałam w kolejce do kasy, próbując przetrwać pod słońcem, które nie odpuszczało. Używałam książki jako prowizorycznego nakrycia głowy, żałując, że zostawiłam kapelusz w domu. Mimo to, palący żar przebijał się przez cienkie kartki, a powietrze wokół zdawało się jeszcze gorętsze.

W pewnym momencie poczułam, jak moje ciało zaczyna się buntować. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a obraz przed oczami falował. Zamiast tłumu turystów, zobaczyłam kojące, spokojne morze, a na jego powierzchni pojawiła się delikatna tęcza. Byłam jakby przeniesiona w inny wymiar, daleko od duszącego upału. W tej wizji pojawiła się znajoma postać – mój ojciec, którego od dawna nie widziałam.

Spotkanie z ojcem

Ojciec, który zmarł rok temu, stał po drugiej stronie tęczy, wyglądając zupełnie jak wtedy, gdy był jeszcze młody i pełen życia. Uśmiechał się do mnie ciepło, jakby chciał mi coś przekazać, coś ważnego. Machnął do mnie ręką, jakby zapraszał mnie do siebie. Czułam ogromny spokój, choć byłam świadoma, że to, co się dzieje, jest niezwykłe. Jednak chwila ta nie trwała długo – z oddali usłyszałam głosy, które brutalnie przywróciły mnie do rzeczywistości.

— Zofia! Zofia! — dobiegły mnie krzyki, wyrywając mnie z tego dziwnego stanu.

Gdy otworzyłam oczy, leżałam na werandzie kawiarni, otoczona przez nieznajomych ludzi. Grażyna była przerażona, a ja byłam kompletnie zdezorientowana. Nie mogłam pojąć, co się wydarzyło.

— Mówiłam ci, żebyś założyła kapelusz! — Grażyna nie kryła swojego zmartwienia, jednocześnie dziękując ludziom za szybką pomoc.

Nocna rozmowa z ojcem

Choć wróciłam do kawiarni, moje myśli wciąż krążyły wokół tego, co właśnie się wydarzyło. Miałam wrażenie, że naprawdę zobaczyłam mojego ojca. Od jego śmierci minął już niemal rok, ale to spotkanie wydawało się tak realne. Czułam, że chciał mi coś przekazać, coś, czego nie zdołał powiedzieć za życia.

Kilka nocy później, podczas snu, ponownie ujrzałam ojca. Tym razem sen był bardziej skomplikowany. Biegłam przez ciemne, niekończące się korytarze, rozpaczliwie szukając telefonu. W końcu znalazłam stary, wiszący aparat. Znalazłam siłę, by podnieść słuchawkę, i wtedy usłyszałam jego głos.

— Wszystko w porządku, Zofio? — zapytał ciepłym tonem.

Byłam zaskoczona, ale i szczęśliwa. Rozmawialiśmy długo. Opowiadałam mu o wszystkim, co działo się po jego odejściu. O pracy, o Grażynie, o tym, jak trudne były ostatnie miesiące. A on słuchał, niczym dawniej, z tą samą troską w głosie. W pewnym momencie zrozumiałam, że to niemożliwe.

— Tato, jak to możliwe? — zapytałam. — Przecież ciebie już nie ma.

Odpowiedział spokojnie, jakby wszystko było oczywiste:

— Czasem, jeśli tego naprawdę potrzebujesz, to się zdarza.

Czuwanie ojca

Od tamtego momentu nie mogę pozbyć się uczucia, że ojciec wciąż czuwa nade mną. Może to tylko sen, może moja podświadomość tworzy te obrazy z tęsknoty za nim. Ale jest coś, co sprawia, że wierzę, że to było coś więcej. Często, kiedy siedzę na plaży i wpatruję się w horyzont, mam wrażenie, że on jest tam gdzieś blisko, obserwuje i wspiera mnie. To poczucie daje mi siłę, by zmierzać się z codziennymi wyzwaniami, nawet w najtrudniejszych momentach.

Nie wiem, czy to tylko złudzenie, ale nie chcę go stracić. Dla mnie to dowód na to, że miłość rodzicielska trwa dłużej niż życie. Ojciec, choć nieobecny fizycznie, pozostaje w moim sercu, przypominając mi o tym, co w życiu najważniejsze. Dzięki niemu wiem, że nie jestem sama, a jego duchowa obecność towarzyszy mi na każdym kroku.