w

To już dwa lata, od kiedy córka nie odbiera od nas telefonu. Pozmieniała zamki i nie chce mnie widzieć.

Od dwóch lat żyję w ciszy narzuconej mi przez własną córkę. Ola, choć aktywna na portalach społecznościowych, publikująca zdjęcia i rozmawiająca z przyjaciółmi, przestała utrzymywać kontakt ze mną. Nie dzwoni, nie pisze, jakby zapomniała, że kiedyś byliśmy rodziną, która trzymała się razem. Teraz ma własne życie – męża, dziecko i mieszkanie, a ja, jej matka, pozostaję na uboczu, jakby mnie już nie było w jej świecie.

Od zawsze miałam wysokie oczekiwania, zarówno wobec siebie, jak i innych. Ola nie była wyjątkiem. Chciałam, by dobrze się uczyła, pomagała w domu, dbała o siebie i rozwijała się we właściwy sposób. Byłam wymagająca, wierząc, że w ten sposób przygotuję ją do dorosłego życia. Ale dzisiaj zastanawiam się, czy mój sposób postępowania był słuszny.

Matczyne wymagania – troska czy kontrola?

Choć Ola dorosła i założyła rodzinę, mój stosunek do niej niewiele się zmienił. Kiedy ją odwiedzałam, czułam potrzebę poukładania jej rzeczy w szafkach, zwracając uwagę na to, co według mnie wymagało poprawy. Bałagan czy niedociągnięcia w jej codziennym życiu były dla mnie nie do zaakceptowania, a ja, jako matka, uznawałam, że powinnam jej o tym mówić.

Z perspektywy czasu widzę, że zachowywałam się tak, jakby wciąż była dzieckiem. Nie potrafiłam zaakceptować, że Ola ma własne życie, własne zasady. Choć starała się spełniać moje oczekiwania, nasze relacje stawały się coraz bardziej napięte. Zdarzało mi się krytykować jej decyzje związane z wychowaniem córki, zwracać uwagę na jej męża, który według mnie nie zawsze zachowywał się odpowiedzialnie. Czułam, że jako matka mam prawo mówić jej, co robi źle, ale teraz zastanawiam się, czy nie przekroczyłam pewnych granic.

Ostatnia rozmowa – co poszło nie tak?

Rok temu odbyłyśmy ostatnią rozmowę telefoniczną. Wspomniałam o sukcesie siostrzenicy, która nauczyła się czytać, co wywołało u Oli gniewną reakcję. Zapytała, dlaczego ciągle porównuję dzieci, i wyraźnie dała mi do zrozumienia, że ma dosyć. Dla mnie było to naturalne, by zauważać różnice między dziećmi, ale dla niej to był cios.

Kilka dni po tej rozmowie odkryłam, że Ola zmieniła zamki w swoim mieszkaniu. Nie powiedziała mi o tym, nie uprzedziła. Poczułam, że nagle zostałam odcięta od jej życia. Wierzyłam jednak, że to tylko chwilowe nieporozumienie, że po jakimś czasie dojdzie do wniosku, że popełniła błąd, i nasz kontakt wróci do normy.

Urodziny bez życzeń – kolejny cios

Kiedy obchodziłam urodziny pod koniec sierpnia, miałam nadzieję, że Ola zadzwoni, złoży życzenia, choćby krótkie. Ale mój telefon milczał. Następnego dnia, pełna żalu, postanowiłam zadzwonić do niej z innego numeru, ponieważ z mojego nie odbierała. W rozmowie, kierując się złością, powiedziałam jej, że skoro nie chce mieć ze mną kontaktu, powinna wyprowadzić się z mieszkania, które jej przepisałam.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta. Sześć lat temu, przed jej ślubem, przekazałam jej mieszkanie, chcąc pomóc jej w nowym życiu z mężem, który wtedy zarabiał niewiele. W tamtym czasie uznałam, że to najlepsze rozwiązanie, ale teraz czuję, że skoro Ola nie chce mieć ze mną nic wspólnego, powinna zrezygnować z mieszkania, które jej podarowałam.

Konflikt o mieszkanie – kto ma rację?

Ola stanowczo odmówiła wyprowadzki, argumentując, że mieszkanie formalnie należy do niej. Faktycznie, miała rację – mieszkanie jest jej, a ja nie mam już do niego żadnych praw. Ale z drugiej strony, jeśli chce być niezależna, czy nie powinna zacząć od nowa, bez mojej pomocy?

Zaczęłam się zastanawiać, czy moje wymagania wobec niej były zbyt surowe. Może nasze relacje były zbyt trudne, by mogła odnaleźć się w roli córki i matki jednocześnie. Czułam, że nie jest w stanie sprostać moim oczekiwaniom, ale jednocześnie nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego odcięła się ode mnie tak definitywnie.

Rozstanie matki i córki – szansa na naprawę relacji?

Minęły już dwa lata, odkąd Ola przestała się ze mną kontaktować, ale mimo wszystko mam nadzieję, że pewnego dnia nasze relacje się poprawią. Choć rozstanie było bolesne, nie przestaję się o nią martwić. Jest moją córką, a jako matka zawsze pragnęłam jej dobra.

Czasami zastanawiam się, czy nasze relacje da się jeszcze naprawić. Czy Ola zrozumie, że zawsze chciałam, by miała jak najlepsze życie? A może to ja muszę nauczyć się, jak być matką dorosłej kobiety, która nie potrzebuje już surowych rad, a jedynie wsparcia i zrozumienia?

Tylko czas pokaże, czy nasze drogi znowu się skrzyżują.