w

Teściowa wydzwania kilka razy dziennie do mojego męża i powtarza, że on ma obowiązek jej pomagać.

Moja teściowa, Dorota, choć ma 45 lat, emanuje energią i wciąż przyciąga uwagę swoją urodą. Jest kobietą, która dba o swój wygląd – zawsze w eleganckich strojach, z nienaganną fryzurą, co sprawia, że wygląda świeżo i młodo.

Po rozwodzie z ojcem Darka postanowiła, że nie będzie wchodzić w nowe związki, a całą swoją uwagę skupi na synu, Darku – opowiada Ewa, jego żona.

Bliskość i zaangażowanie

Choć Dorota mieszka na obrzeżach miasta, mam wrażenie, że wciąż jest obecna w naszym codziennym życiu. Codziennie dzwoni do swojego syna – rano, aby życzyć mu dobrego dnia, a wieczorem, by dowiedzieć się, jak minął dzień. Co więcej, wymaga od Darka szczegółowych relacji z naszego życia. Darek, zamiast widzieć w tym problem, chętnie opowiada jej wszystko, co się u nas dzieje.

W każdą sobotę Darek odwiedza swoją mamę, by jej pomóc w różnych sprawach. Nawet kiedy Dorota umawia się na wizytę u fryzjera, to Darek jest osobą, która pomaga jej wybrać odpowiednią fryzurę i ocenia, jak wygląda po metamorfozie. To wszystko tworzy wrażenie, że mama i syn mają relację, która nie zna granic.

Finansowe wyzwania

Dorota potrafi również doskonale zarządzać finansami swojego syna. Kiedy planuje remont mieszkania, zakup nowej sukienki lub zagraniczne wakacje, w sprytny sposób zwraca się do Darka o pomoc finansową. Choć niedawno wzięliśmy ślub i staramy się oszczędzać na większe wydatki, takie jak nowy samochód, teściowa regularnie sprawia, że nasze oszczędności topnieją, a my żyjemy od jednej wypłaty do drugiej – z żalem przyznaje Ewa.

Gdy próbuję porozmawiać z Darkiem na temat tego, że jego więź z matką jest zbyt intensywna, zawsze odpowiada, że czuje się odpowiedzialny za nią, ponieważ poświęciła dla niego swoje życie. Każda z takich rozmów kończy się nieporozumieniem i kłótnią.

Rywalizacja z teściową

Dorota ma głęboko zakorzenione przekonanie, że tylko ona wie, co jest najlepsze dla Darka. Z każdą kolejną sytuacją, w której ingeruje w nasze życie, coraz częściej zaczynam czuć, że nie tylko jest moją teściową, ale również rywalką. Uczy Darka, że zawsze powinien jej pomagać, a on sumiennie wykonuje to, co mu sugeruje.

Nie umniejszam faktu, że wychowała syna i martwiła się o niego przez całe życie, ale czy to oznacza, że teraz ma prawo wpływać na każdą jego decyzję? Wiele matek poświęca się dla dzieci, jednak to nie daje im przywileju kontrolowania ich życia, kiedy dorosną – podkreśla Ewa.

Nadopiekuńczość i niezależność

Problem pojawia się wtedy, gdy nadopiekuńczość matki zaczyna blokować naturalny proces usamodzielniania się dziecka. W końcu każdy z nas musi nauczyć się podejmować własne decyzje, wybierać życiowego partnera i zarządzać własnym losem. Pozostawanie pod stałą kontrolą rodzica sprawia, że Darek ma trudności z wzięciem odpowiedzialności za swoje życie i relacje.

Znane przysłowie mówi, że dziecko w życiu rodzica jest jak gość – powinno się je nakarmić, nauczyć i pozwolić odejść. Jednak wielu rodziców ma trudność z zastosowaniem tej zasady. Zamiast pozwalać dzieciom na własne wybory, często ograniczają ich swobodę, nie zdając sobie sprawy, że wyrządzają im tym samym krzywdę. Rodzice boją się, że samodzielne decyzje ich dzieci mogą prowadzić do problemów, dlatego wolą kontrolować sytuację, niż później się martwić.

Harmonia w relacjach

Prawdziwe, zdrowe relacje między rodzicami a ich dorosłymi dziećmi mogą istnieć tylko wtedy, gdy oparte są na wzajemnym zaufaniu i szacunku dla niezależności. Dziecko, choć zawsze pozostanie częścią rodziny, musi być traktowane jako dorosła osoba, mająca prawo do własnych decyzji. Jeśli rodzice narzucają swoje lęki i oczekiwania, to nie tylko nie pomagają, ale mogą prowadzić do frustracji i wewnętrznych konfliktów.

Pozwolenie dorosłemu dziecku na pełną niezależność nie oznacza odrzucenia go. Wręcz przeciwnie, to akt szacunku i miłości, który pozwala na budowanie trwałej relacji opartej na partnerstwie. Rodzice powinni być obecni, ale nie w taki sposób, by ograniczać wolność swoich dzieci. Bycie wsparciem to klucz do budowania harmonii, a nie narzucanie swojego punktu widzenia czy kontrolowanie każdego kroku dorosłego syna lub córki.