w

Moja teściowa była prawdziwym aniołem, ale tylko do czasu. Powiedziała, że nie zapłaci za przedszkole swojego wnuka.

Od zawsze kładliśmy duży nacisk na oszczędne życie. Jako rodzina z małym dzieckiem, które niedawno zaczęło uczęszczać do przedszkola, musimy starannie planować nasz budżet. Po powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim, nie zauważyliśmy znacznej poprawy w naszej sytuacji finansowej. Wydatki wciąż były wysokie, a my ograniczaliśmy się do niezbędnych zakupów.

Miesięczne czesne za przedszkole wynoszące trzysta złotych wydawało się rozsądne. Postanowiliśmy, że nie zapiszemy syna na dodatkowe zajęcia, ponieważ nie mieliśmy na to środków.

Niespodziewane decyzje teściowej

Pewnego dnia teściowa odwiedziła nas i postanowiła zostać na dwa tygodnie. Spędzała czas z naszym synkiem, odprowadzając go do przedszkola i odbierając po zajęciach. Wszystko wydawało się w porządku, aż do momentu, gdy dotarł do nas rachunek z przedszkola.

Ku mojemu zdziwieniu, wyniósł on pięćset złotych. Po chwili okazało się, że teściowa, nie informując nas, zapisała wnuka na dodatkowe zajęcia, w tym logopedię, sport i taniec. Byłam w szoku – skąd mieliśmy wziąć dodatkowe dwieście złotych na te kursy?

Pożyczka od teściowej i jej hojność

Kiedy zorientowaliśmy się w tej sytuacji, musieliśmy znaleźć rozwiązanie. Mój mąż zasugerował pożyczenie pieniędzy od matki. Po szczerej rozmowie na temat naszych problemów finansowych, teściowa postanowiła pokryć koszty dodatkowych zajęć z własnych funduszy. Wkrótce na moim koncie pojawiły się pieniądze z dopiskiem „dla wnuka”.

Początkowo odczuwałam dyskomfort – czy jako rodzic nie powinno mi być wstyd, że nie jestem w stanie zapewnić synowi odpowiednich warunków? Z biegiem czasu przyzwyczaiłam się do regularnych przelewów od teściowej, dochodząc do wniosku, że babcia tylko pragnie wspierać swoje wnuczęta, tak jak obdarza je prezentami.

Wsparcie przez dwa lata

Teściowa przez dwa lata regularnie opłacała zajęcia dodatkowe naszego syna. Nigdy nie musieliśmy jej przypominać o pomocy. Co miesiąc dostawaliśmy pieniądze, co znacząco ułatwiało nam życie. Jednak zbliżał się czas, kiedy nasz syn miał pójść do szkoły, a my zaczęliśmy martwić się o jego przygotowanie do nauki.

Dziecko miało pewne braki, które mogłyby zostać zniwelowane dzięki prywatnym lekcjom. Problem polegał na tym, że nasza sytuacja finansowa wciąż pozostawała trudna, przez co nie mogliśmy sobie pozwolić na dodatkowe wydatki. Musieliśmy więc wymyślić sposób na sfinansowanie nauki.

Konflikt o pieniądze na edukację

W końcu postanowiłam porozmawiać z teściową, proponując, aby zrezygnowała z logopedy, ponieważ syn dobrze już mówił. Zamiast tego zasugerowałam przeznaczenie funduszy na dodatkowe przygotowanie szkolne.

Reakcja teściowej była natychmiastowa i pełna oburzenia. Oświadczyła, że nie zamierza płacić za prywatne lekcje, a logopedę odwoła, ponieważ to jej ułatwi życie. To był dopiero początek naszych problemów.

Wybuch konfliktu i rozłam w rodzinie

Kilka dni później, gdy byłam na manicure, mój mąż z synem odwiedzili babcię. Po powrocie zauważyłam, że mąż jest wyraźnie zaniepokojony. Wkrótce okazało się, że wnuk poinformował babcię o rezygnacji z dodatkowych zajęć, aby skupić się na szkole.

Teściowa była wściekła. Nazwała nas kłamcami i oskarżyła o brak wdzięczności, oznajmiając, że nie zamierza więcej nam pomagać. Co więcej, zażądała zwrotu pieniędzy za ostatni miesiąc zajęć.

Co dalej?

Próbowałam skontaktować się z teściową, aby wyjaśnić sytuację i znaleźć rozwiązanie, ale nie była zainteresowana rozmową. Wyraźnie dała do zrozumienia, że nie pozwoli, aby ktokolwiek ją oszukiwał, i że od teraz sami musimy pokrywać koszty zajęć dla syna.

Sytuacja stała się jeszcze trudniejsza, gdy mąż postanowił stanąć po stronie matki. Czuję, że jestem sama w tej sytuacji, a mąż uległ namowom teściowej. Nie wiem, co powinnam teraz zrobić. Wydaje się, że cały nasz plan oparty na oszczędności i wsparciu zewnętrznym legł w gruzach.