Dzień rozpoczął się zwyczajnie – zajmowałam się domowymi obowiązkami, jak każdego dnia. Najpierw zamiotłam podłogi, a potem przystąpiłam do ich mycia. Wtedy, zupełnie niespodziewanie, teściowa celowo rozsypała okruszki na świeżo umytą powierzchnię. Byłam wstrząśnięta jej zachowaniem, bo doskonale wiedziałam, że zrobiła to z premedytacją.
– Dlaczego to zrobiłaś, mamo? – spytałam, próbując zrozumieć, co nią kierowało.
Odpowiedziała mi tylko zimnym spojrzeniem, pełnym pogardy, po czym rzuciła sucho:
– Sprzątnij to jeszcze raz, nic ci nie będzie.
Po tych słowach wróciła do swoich zajęć, jakby to, co zrobiła, nie miało dla niej żadnego znaczenia. Czułam, jak narasta we mnie frustracja, ale, aby uniknąć kłótni, po prostu wzięłam miotłę i zaczęłam sprzątać ponownie. W tle słyszałam cichy szelest przewracanych stron gazety, którą przeglądała teściowa, nie zwracając uwagi na moje uczucia.
Oskarżenia bez odpowiedzi
W tamtej chwili, z głosem pełnym bezsilności, zapytałam ją prosto z serca:
– Czemu mnie tak traktujesz? Dlaczego nienawidzisz mnie do tego stopnia? Staram się, robię wszystko, by ci pomóc – gotuję, sprzątam, piorę. Moja córka również ci pomaga. Czym sobie zasłużyłam na takie poniżenie?
Teściowa nawet nie raczyła spojrzeć w moją stronę. Odpowiedzią była cisza, która bolała bardziej niż najgorsze słowa. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie chciałam dać jej satysfakcji. Dokończyłam sprzątanie, a potem wyszłam, starając się ukryć, jak bardzo mnie to dotknęło.
Poświęcenia, które nigdy nie miały sensu
Mój mąż zmarł, kiedy nasza córka, Wiktoria, miała zaledwie osiem lat. Wkrótce po pogrzebie teściowa oznajmiła mi, że nie mogę się wyprowadzić.
– Zostaniesz tutaj – powiedziała bezceremonialnie. – Nie chcę, by ludzie mówili, że cię wyrzuciłam.
Nie miałam wyboru. Nie miałam dokąd pójść, a moja siostra już mieszkała u rodziców wraz z własnymi dziećmi, więc nie było dla mnie i mojej córki miejsca. Mimo wszystko miałam nadzieję, że z czasem może uda nam się znaleźć z teściową wspólny język.
Te nadzieje szybko zgasły. Choć w obecności innych ludzi teściowa była dla mnie poprawna, gdy zostawałyśmy same, zaczynały się kpin i poniżenia. Powtarzała mi, że muszę być jej bezwarunkowo posłuszna.
Groźby, które trzymały mnie w szachu
Każdego dnia słyszałam nowe obelgi. Teściowa uważała mnie za bezużyteczną i bezwartościową. Często mówiła mi prosto w twarz:
– Nikt cię nie zechce, zwłaszcza z dzieckiem na karku. Zostaniesz tutaj na zawsze. A jeśli nie będziesz mnie słuchać, przepiszę dom siostrzeńcom i wylądujesz na bruku!
Bałam się tych słów. To strach przed bezdomnością i troska o przyszłość Wiktorii sprawiały, że znosiłam wszystko. Nie mogłam sobie pozwolić, aby moja córka cierpiała z powodu mojej sytuacji. Dlatego robiłam, co mogłam, aby jakoś przetrwać każdy kolejny dzień.
Teściowa, mimo że miała już ponad dziewięćdziesiąt lat, cieszyła się doskonałym zdrowiem. Cała jej emerytura była przeznaczana na jej własne potrzeby – wymagała ode mnie, bym kupowała jej najlepsze jedzenie i dbała o każdy jej kaprys.
Żal i utracone lata
Z biegiem czasu coraz bardziej docierało do mnie, jak wielki błąd popełniłam, godząc się na życie z teściową. Nie powinnam była zostawać w tym domu. Każdy dzień wypełniony był upokorzeniami, które niszczyły mnie od środka. Gdy patrzę wstecz, widzę tylko stracone lata, pełne bólu i nieustannego strachu.
Wiktoria, moja ukochana córka, kończy właśnie studia. Ma już partnera, z którym planuje wspólną przyszłość. Jestem pewna, że ich życie potoczy się inaczej niż moje – pełne miłości i szacunku. Mają w planach wspólne zamieszkanie, co daje mi nadzieję, że Wiktoria nie będzie musiała przechodzić przez to, co ja.
Patrząc na swoje życie, czuję ogromny smutek. Jest we mnie żal – do samej siebie, że pozwoliłam, by strach i podporządkowanie zdominowały moją przyszłość. Żal do teściowej, że nie dała mi szansy na normalne życie. Niestety, czasu nie da się cofnąć, a ja muszę żyć z konsekwencjami podjętych decyzji.