w

Pierwsze małżeństwo syna trwało 3 lata, a po rozwodzie wrócił do nas z córeczką. Drugie małżeństwo trwało tylko 4 lata i skończyło się tak samo. Mamy tego dość.

Kilka lat temu mój syn, po krótkim, lecz burzliwym pierwszym małżeństwie, wrócił do naszego domu, przynosząc ze sobą małą córeczkę. To jednak nie był koniec problemów. Jego kolejny związek również zakończył się niepowodzeniem po czterech latach, a on ponownie znalazł schronienie pod naszym dachem. Nasza cierpliwość, niestety, ma swoje granice, które zostały przekroczone.

Moja żona zmarła, gdy nasza córeczka, Majka, była jeszcze malutka – miała zaledwie dwa lata. W tym trudnym okresie, moi rodzice stawili się na wysokości zadania, oferując mi wsparcie i pomoc w przystosowaniu się do nowej sytuacji. Majka rozpoczęła naukę w przedszkolu, a ja zmieniłem pracę, próbując odbudować swoje życie. Po trzech latach zdecydowałem się na ponowne małżeństwo, wierząc, że nowy początek przyniesie pozytywne zmiany.

Problemy wychowawcze i trudności z synem

Marek, mój syn, od najmłodszych lat sprawiał wiele kłopotów. Jego niechęć do nauki, pomimo licznych korepetycji, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Zamiast tego, ciągłe poszukiwanie przygód często prowadziło go do poważnych kłopotów, w tym konfliktów z prawem. Pomimo trudności, które z nim przeżywaliśmy, staraliśmy się go wspierać. Opłacaliśmy jego studia, choć on sam zrezygnował z nauki po pierwszym roku, decydując się na małżeństwo. Niestety, związek ten rozpadł się po trzech latach, a Marek wrócił do nas z małym dzieckiem.

Kolejne małżeństwo i nowe wyzwania

Po rozwodzie Marek nie zwlekał z decyzją o nowym małżeństwie. Jego druga żona, niestety, nie akceptowała córki z poprzedniego związku, co doprowadziło do sytuacji, gdzie Majka została pod naszą opieką. Marek rzadko bywał w domu, a Majka zaczęła traktować nas jak swoich rodziców, nazywając nas „mamo-tato”. Jego nieobecność była tak częsta, że podczas jednej z jego rzadkich wizyt, wnuczka zapytała, kim jest ów „wujek”. Po czterech latach drugie małżeństwo Marka również uległo rozkładowi, jednak tym razem bez dzieci. I znów pojawił się z walizkami, wracając pod nasze drzwi.

Granice wytrzymałości i decyzje ostateczne

Mimo naszych prób i próśb, Marek nie przejawiał zainteresowania ani wychowaniem swojej córki, ani powrotem do pracy. Jego codzienne włóczenie się po świecie, bez jakiegokolwiek zaangażowania w życie rodziny, sprawiło, że zdecydowaliśmy się na drastyczny krok – Marek musiał opuścić nasze mieszkanie. Majka została z nami, a nasze życie stało się o wiele spokojniejsze i bardziej zharmonizowane.

Decyzja o wyproszeniu własnego dziecka z domu może wydawać się brutalna, ale po latach zmagań i rozczarowań poczuliśmy, że jest to jedyny sposób na odzyskanie spokoju i normalności. Choć decyzja ta była dla nas trudna, jesteśmy przekonani, że postąpiliśmy słusznie. Nasze sumienia są czyste, ponieważ wychowujemy Majkę najlepiej, jak potrafimy. Nie zamierzamy ponownie otwierać przed Markiem drzwi naszego domu, ponieważ ten etap w naszym życiu jest już zamknięty.