w

Nie jestem ani nianią, ani służącą. Powiedziałam córce, że nie zgadzam się na zajmowanie się wnuczką i że też mam swoje plany.

Kiedy moja córka po raz pierwszy została matką, od samego początku starałam się być dla niej wsparciem. Chciałam, aby mogła złapać oddech i nabrać sił w tych pierwszych, trudnych miesiącach macierzyństwa. Spędzałam czas z wnuczką, zabierałam ją na spacery, pomagałam przy karmieniu i przewijaniu, a także przejmowałam obowiązki domowe, takie jak pranie dziecięcych ubranek. Wszystko to robiłam z serca, bo wiedziałam, jak wymagająca potrafi być opieka nad malutkim dzieckiem, a moją rolą, jako babci, było odciążenie córki w tych chwilach.

Z początku pomoc ta była dla mnie naturalna i wynikała z miłości, jednak z czasem coś zaczęło się zmieniać. Wspieranie córki przestało być spontaniczne i stało się oczekiwane, a ja zaczęłam czuć, że moja obecność jest traktowana jako obowiązek, a nie akt dobrej woli.

Wykorzystywanie mojej życzliwości

Z biegiem czasu zauważyłam, że córka i jej mąż coraz bardziej polegają na mojej pomocy, nie pytając, czy mi to odpowiada. Moje wsparcie stało się dla nich czymś oczywistym, a ja zaczęłam dostrzegać, że ich oczekiwania rosną. Coraz częściej byłam proszona o opiekę nad wnuczką, nawet wtedy, gdy miałam już swoje plany. Nie pytano mnie, czy mogę, lecz informowano, że „powinnam” odebrać wnuczkę z przedszkola, bo córka ma ważne spotkanie, a zięć wyjeżdża na weekend.

Naturalnie, kocham swoją wnuczkę, ale zaczęłam dostrzegać, że moja pomoc nie jest doceniana. Zaczęłam czuć się jak osoba, która zawsze musi być dostępna, gotowa na wezwanie, bez względu na swoje potrzeby. Brakowało mi choćby słowa wdzięczności, a moje życie zaczęło się podporządkowywać planom córki i jej męża.

Brak szacunku i przekraczanie granic

Najbardziej bolesny moment nastąpił, kiedy córka oznajmiła mi, że razem z mężem planują wyjazd na wakacje do Turcji. Na początku cieszyłam się z tej wiadomości, myśląc, że zabiorą wnuczkę ze sobą – morze, słońce, nowe przygody, to z pewnością by jej się spodobało. Ku mojemu zdziwieniu, dowiedziałam się, że wnuczka ma zostać ze mną na czas ich wyjazdu, a ja nie miałam w tej sprawie nic do powiedzenia. Nie pytano mnie, czy mam na to ochotę, ani czy mam swoje plany – po prostu postawiono mnie przed faktem dokonanym.

To wydarzenie uświadomiło mi, że moja rola babci została zredukowana do roli niani, która musi być zawsze gotowa na wezwanie, niezależnie od moich własnych potrzeb i planów.

Stanowczy sprzeciw

Wtedy zdałam sobie sprawę, że muszę wyraźnie określić swoje granice. Powiedziałam córce, że rozumiem, jak ważne jest dla nich to, by spędzili czas razem, ale nie oznacza to, że automatycznie zgadzam się na zajmowanie wnuczką. Wyjaśniłam, że choć kocham ją z całego serca, to nie jestem odpowiedzialna za jej opiekę w każdym momencie, kiedy rodzice chcą mieć czas dla siebie.

Zapytałam córkę, dlaczego nie zapytała mnie wcześniej o moje zdanie. Jej odpowiedź mnie zszokowała. Powiedziała, że przecież „nie mam nic lepszego do roboty, bo jestem na emeryturze”. To zdanie głęboko mnie zraniło. Nie tylko dlatego, że sugerowało, iż moje życie jest mniej ważne, ale też dlatego, że całkowicie ignorowało fakt, że mam prawo do swoich planów i odpoczynku.

Postawiłam sprawę jasno – miałam już plany na ten czas, ponieważ zaplanowałam wyjazd z przyjaciółką, by spędzić kilka dni w pensjonacie. Zdecydowanie odmówiłam zajęcia się wnuczką w trakcie ich urlopu.

Konsekwencje postawienia granic

Ta rozmowa zakończyła się kłótnią. Córka oskarżyła mnie o to, że jestem „złą babcią”, ponieważ nie zgodziłam się na opiekę nad wnuczką. Mimo tego, nie czuję, że postąpiłam źle. Mam prawo do własnego życia, swoich planów i czasu na odpoczynek. Kocham swoją wnuczkę, ale nie mogę być zastępstwem dla rodziców w każdej sytuacji. To na nich spoczywa odpowiedzialność za ich dziecko, a ja jestem tutaj po to, by pomagać, kiedy mogę i chcę, a nie kiedy tego się ode mnie oczekuje.

Nie mam wyrzutów sumienia. Wierzę, że postawienie granic było konieczne, by pokazać, że każdy, nawet babcia, ma prawo do szacunku i własnej przestrzeni. Uważam, że to, co zrobiłam, jest wyrazem odpowiedzialności – zarówno wobec siebie, jak i wobec innych.