w

Mój syn się ożenił, a ja muszę gotować dla jego rodziny. Moja synowa nie umie gotować i nie chce się nauczyć

W dzisiejszych czasach obserwuję, że wiele młodych kobiet z dystansem podchodzi do gotowania, co dla mojego pokolenia jest trudne do zrozumienia. Moja synowa, choć jest osobą niezwykle miłą, inteligentną i bardzo dbającą o czystość, od początku małżeństwa nie ukrywała, że kuchnia to nie jej świat.

„Gotowanie to dla mnie udręka,” powiedziała mi kiedyś, i choć zaskoczyły mnie jej słowa, z czasem zrozumiałam, że dla niej posiłki to jedynie konieczność, a nie wyraz troski o bliskich, jak to zawsze było w moim domu.

Brak nauki gotowania w domu rodzinnym

Moja synowa dorastała w domu, gdzie jej mama i babcia były prawdziwymi mistrzyniami kuchni, ale nie przekazały jej swojego doświadczenia. Jej matka była świetną kucharką, a babcia przez wiele lat gotowała zawodowo, jednak nigdy nie nauczyły jej sztuki gotowania. Zamiast tego, synowa była bardziej rozpieszczana niż zachęcana do nauki.

Pamiętam, jak przed ślubem odwiedziliśmy rodzinę synowej. Byłam zachwycona bogatą ofertą dań, które przygotowała jej mama – od tradycyjnych potraw po bardziej wyszukane dania. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że w ich domu jedzenie było istotnym elementem życia rodzinnego. Tym bardziej zdziwiło mnie, że synowa, mimo takiej tradycji, nie przejęła ani pasji, ani umiejętności gotowania.

Małżeństwo i gotowe jedzenie – nowy styl życia

Po ślubie syn i synowa cieszyli się nowością małżeństwa, często zamawiając jedzenie na wynos. Sushi, pizza czy obiady na wynos stały się dla nich codziennością, co wydawało się na początku naturalne. Młodzi, bez zobowiązań, nie mieli zmartwień o to, co podać na obiad – restauracje i jedzenie z dostawą stały się ich głównym źródłem pożywienia.

W podróży poślubnej także postawili na wygodę, jedząc głównie w lokalnych restauracjach nadmorskich kurortów. Po powrocie, mimo że weszli w rytm codziennego życia, ich podejście do gotowania się nie zmieniło – zamiast gotować w domu, wciąż zamawiali jedzenie lub jadali u teściowej.

Brak gotowania – problem dla rodziny

Kiedy teściowa syna, która dotąd regularnie przygotowywała dla nich posiłki, miała coraz mniej czasu na gotowanie, zaczęłam zauważać niepokojące zmiany w wyglądzie mojego syna. Był coraz bardziej zmęczony, schudł, a jego cera wydawała się blada i wyczerpana. Gdy go zapytałam, co się dzieje, odpowiedział jedynie, że on i żona są zbyt zajęci, by gotować.

Te słowa wprowadziły mnie w niepokój. Jak to możliwe, że oboje młodych, zdrowych ludzi nie potrafi znaleźć czasu na zrobienie prostego, domowego obiadu?

Przerażająca zawartość lodówki

Podczas jednej z moich wizyt u nich postanowiłam zajrzeć do ich lodówki, ciekawa, co właściwie jedzą na co dzień. To, co tam zobaczyłam, przeraziło mnie. Lodówka była wypełniona wyłącznie gotowymi półproduktami – parówki, mrożone pizze, pierogi. Wszystko, co nie wymagało ani czasu, ani wysiłku w przygotowaniu.

Taka dieta mogła być wygodna, ale zastanawiałam się, jakie będą jej długofalowe skutki zdrowotne. Brak świeżych, domowych posiłków z pewnością odbiłby się na ich zdrowiu, zwłaszcza gdyby taki styl odżywiania miał się utrzymać.

Rozmowa z synową – brak zmian

Zaniepokojona tym, jak wygląda ich codzienne odżywianie, postanowiłam porozmawiać z synową. Zapytałam, czy nie rozważa zmiany swojego podejścia do gotowania, zwłaszcza teraz, kiedy zdrowe odżywianie wydaje się kluczowe dla ich dobrostanu.

Synowa odpowiedziała mi wprost, że nie zamierza poświęcać czasu na gotowanie. W jej oczach domowe posiłki były zbędne, a gotowanie uważała za stratę cennego czasu, który wolała przeznaczyć na inne rzeczy. Mimo moich próśb i argumentów o potrzebie zdrowego jedzenia, nie udało mi się jej przekonać.

Nowe wyzwanie – przyszłe dziecko

Nie minęło dużo czasu, gdy syn i synowa podzielili się z nami radosną nowiną – wkrótce mieliśmy zostać dziadkami. Była to dla nas wielka radość, ale i powód do nowych obaw. Jak synowa zamierzała sprostać wyzwaniom macierzyństwa, skoro nie potrafiła przygotować nawet prostych posiłków?

Z niemowlęciem w domu konieczne będą specjalne posiłki, które wymagają odpowiedniego przygotowania – kaszki, przecierki, domowe jedzenie. Nie wyobrażałam sobie, jak zamierza sprostać temu zadaniu, mając takie podejście do kuchni.

Teściowa w roli kucharki – tymczasowe rozwiązanie

Nie widząc innego wyjścia, postanowiłam przejąć na siebie odpowiedzialność za ich domowe posiłki. Zaczęłam regularnie gotować dla nich obiady, przynosząc przygotowane dania do ich mieszkania. Gotowałam zupy, pieczenie, kotlety – wszystko, co mogło im dostarczyć zdrowych składników.

Syn opłacał zakupy, a ja starałam się, by ich dieta była odpowiednia. Choć było to dla mnie dużym obciążeniem, nie mogłam pozwolić, by moja rodzina żyła na półproduktach. Zdrowie syna i przyszłego wnuka było dla mnie najważniejsze.

Przyszłość – czy młodzi ludzie naprawdę zapomnieli o gotowaniu?

Zastanawiam się jednak nad przyszłością. Czy to oznacza, że będę musiała gotować dla nich na zawsze? Czy młodsze pokolenie naprawdę porzuciło tradycję przygotowywania posiłków w domu na rzecz wygodniejszych, ale mniej zdrowych alternatyw?

A może to tylko ja jestem zbyt przywiązana do starych zwyczajów, a nowoczesny styl życia zakłada zamawianie jedzenia z restauracji? Choć trudno mi to zaakceptować, wciąż mam nadzieję, że z czasem synowa dostrzeże, jak ważne jest zdrowe odżywianie, zwłaszcza teraz, gdy na świecie pojawi się ich dziecko.