w

Mój siedmioletni syn odmówił posprzątania swoich zabawek, bo to „babska robota”. Moja cierpliwość przeszła mocną próbę.

Od zawsze czułam presję, by spełniać oczekiwania, jakie narzuciły mi starsze kobiety z mojej rodziny: mama, babcia i siostra. W moim domu ideałem była kobieta, która potrafi zapanować nad każdą sferą życia – zarówno rodzinną, jak i zawodową. Babcia przekazywała mamie, że idealna gospodyni powinna zawsze mieć dom w nienagannym stanie, ugotowane obiady na czas, dzieci z odrobionymi lekcjami, a przy tym potrafić dorzucić się do domowego budżetu. Te wzorce przeniosły się również na mnie.

Mama, która pracowała zawodowo, a jednocześnie dbała o dom, stała się moim autorytetem. Kiedy wyszłam za mąż, próbowałam naśladować jej sposób życia, jednak rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana.

Mama jako niedościgniony wzór

Moja mama była uosobieniem perfekcji w zarządzaniu domem. Wszystko leżało na jej barkach – od sprzątania, przez gotowanie, po opiekę nad dziećmi. Tata, choć ciężko pracował, nie miał pojęcia, gdzie w domu znajdowały się rzeczy potrzebne do codziennego życia. To mama była odpowiedzialna za każdy aspekt naszego rodzinnego życia. Wieczorami, gdy tata odpoczywał po pracy, ona zasiadała do sprawdzania naszych prac domowych. Nigdy nie skarżyła się na zmęczenie i mimo licznych obowiązków zawodowych, potrafiła zadbać o każdy szczegół.

Kiedy sama wyszłam za mąż, postanowiłam iść tą samą drogą, wierząc, że potrafię to wszystko pogodzić. Przez jakiś czas udawało mi się jakoś organizować czas, ale narodziny naszego syna sprawiły, że coraz trudniej było mi kontrolować codzienne obowiązki.

Przytłaczająca codzienność

Mój mąż, wychowany w domu, gdzie jego matka zajmowała się absolutnie wszystkim, nie miał nawyku angażowania się w domowe sprawy. Od pierwszych dni po ślubie to ja musiałam zadbać o każdy detal. Kiedy urodziło się drugie dziecko, czułam się na skraju wyczerpania. Ciąża była trudna, a poród wycieńczający. Mimo to, zamiast wsparcia, słyszałam narzekania męża – brak obiadu, niewyprasowana koszula, bałagan w domu. Wtedy zaczęłam dostrzegać, jak wiele z jego zachowań przejęły nasze dzieci. Starszy syn nie chciał sprzątać swoich zabawek, twierdząc, że to „babska robota”. Ta chwila stała się dla mnie przełomowa.

Zebrałam siły i kiedy mąż wrócił z pracy, postanowiłam porozmawiać. Potrzebowałam, by zrozumiał, że również on powinien angażować się w domowe obowiązki – choćby po to, by dzieci uczyły się odpowiedzialności.

Brak wsparcia i narastająca frustracja

Mimo szczerych prób rozmowy, mąż nie chciał zmienić swojego podejścia. Jego odpowiedź była jednoznaczna: to moja rola, by zajmować się domem i dziećmi, ponieważ jestem na urlopie macierzyńskim, a on pracuje. Ostatecznym ciosem były słowa: „Ty sobie beze mnie nie poradzisz, a ja bez ciebie dam radę”. Wtedy postanowiłam, że muszę dać mu lekcję.

Przestałam wykonywać za niego jakiekolwiek domowe obowiązki – nie gotowałam mu, nie sprzątałam, nie prasowałam jego rzeczy. Było to trudne, ale wiedziałam, że muszę wywalczyć dla siebie miejsce w tej relacji. Postanowiłam również wrócić do pracy, ale największym wyzwaniem było zorganizowanie opieki nad dziećmi.

Rodzinna presja i walka o własną drogę

Najtrudniejszym momentem było to, że cała moja rodzina – mama, babcia, siostra, a nawet teściowa – nie poparły mnie w tej walce. Dla nich to było oczywiste, że moja rola polega na dbaniu o dom. „My dałyśmy radę, to i ty dasz” – powtarzały. Czułam, że stoję sama w obliczu tej walki, ale na szczęście mogłam liczyć na przyjaciółkę. Dzięki niej znalazłam opiekunkę dla dzieci i zaczęłam wracać do zawodowej aktywności.

Od tego czasu minęły już dwa miesiące. Choć widzę, że sytuacja może zakończyć się rozwodem, wiem, że musiałam podjąć tę decyzję. Nie mogłam dłużej pozwalać, aby moje dzieci przejmowały wzorce, w których mężczyzna nie ma żadnych obowiązków domowych. Mój starszy syn zaczyna rozumieć, że każdy w domu musi ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. Z najmłodszym zaczynam pracować nad tym, by nigdy nie wypowiedział słów „to babska robota”.

Nowy początek

Zrozumiałam, że nie mogę spełniać oczekiwań innych, zapominając o sobie. Musiałam postawić granicę, by zachować własną godność i zdrowie. Czułam, że moje życie nie może być podporządkowane tradycyjnym wzorcom, które wyznaczyły mi kobiety z mojej rodziny. Każda kobieta zasługuje na wsparcie, na równoprawne traktowanie, a ja musiałam o to zawalczyć.

Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale jedno jest pewne – nie pozwolę, aby ktoś mnie więcej wykorzystywał. Od teraz w moim domu każdy musi dbać o siebie i dzielić się obowiązkami. Ta zmiana nie jest łatwa, ale jestem pewna, że postąpiłam słusznie. To nowy rozdział mojego życia, w którym wszyscy – nie tylko ja – muszą ponosić odpowiedzialność za nasze wspólne życie.