w

Mąż ma pretensje o to, ze gotuje gorzej niż żona jego przyjaciela. Nie potrafi zrozumieć różnicy między nami a nimi.

Od jakiegoś czasu zauważam, że mój mąż coraz częściej porównuje moje umiejętności kulinarne do tych, które posiada Monika – żona jego przyjaciela Ignacego. Oczywiście, Monika jest świetną kucharką, a gotowanie sprawia jej wiele radości, dlatego spędza w kuchni długie godziny, eksperymentując i doskonaląc swoje dania.

Nie sposób zaprzeczyć, że obecnie ma na to więcej czasu, bo przebywa na urlopie macierzyńskim. Dodatkowo może liczyć na wsparcie rodziny, a dziecko przez większość dnia jest pod opieką dziadków, co daje jej pełną swobodę do rozwijania swoich pasji kulinarnych.

Monika – idealna pani domu?

Monika z pewnością ma komfortową sytuację – rodzina jest dla niej ogromnym wsparciem. Mimo że jej rodzice są po rozwodzie, ich współpraca w opiece nad wnukiem układa się idealnie. Codziennie rano Monika oddaje dziecko dziadkom, a potem wraca do swojego codziennego rytuału, który często zaczyna od krótkiego odpoczynku.

Dzięki temu, że ma tyle wolnego czasu, może bez problemu zająć się domowymi obowiązkami, a przede wszystkim oddawać się swojej pasji – gotowaniu. Każdego wieczoru przygotowuje nowe potrawy, eksperymentując z różnorodnymi przepisami. Oczywiście mój mąż nieustannie to podkreśla, wychwalając jej kulinarną kreatywność.

Porównania bez końca

Z każdej strony słyszę, jak to Monika, mając dziecko, zawsze znajduje czas, by przygotować coś pysznego. Nie mogę już słuchać tych porównań, które coraz bardziej mnie irytują.

Mój mąż ciągle przypomina, że Monika, mimo że jest na urlopie macierzyńskim, nie odpoczywa bezczynnie, lecz spędza czas w kuchni, podczas gdy ja, po długim dniu pracy, stawiam na szybkie rozwiązania. Często gotuję proste dania, jak smażone ziemniaki, pieczony kurczak czy makaron z sałatką, bo po prostu nie mam czasu ani energii na skomplikowane potrawy.

Skąd wziąć na to czas?

Przychodzimy do domu dopiero około siódmej wieczorem, a mój mąż oczekuje, że po całym dniu pracy poświęcę jeszcze wiele godzin na przygotowanie wyjątkowej kolacji. To nierealne – gdybym miała gotować tak długo, zjedlibyśmy posiłek dopiero o świcie.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego on tego nie dostrzega. Przecież nasze życie jest zupełnie inne niż to, które prowadzi Monika. Ona ma luksus posiadania czasu i wsparcia, których ja nie mam.

Różne realia, różne oczekiwania

Monika korzysta z urlopu macierzyńskiego i ogromnej pomocy rodziny, co pozwala jej skupić się na domu. Z kolei ja pracuję na pełen etat, muszę codziennie odbierać naszą córkę z przedszkola, a potem starać się, by wszystko było jak najlepiej zorganizowane.

Mimo to mój mąż nie potrafi tego zrozumieć. Dla niego Monika to ideał, a ja, choć staram się jak mogę, nie spełniam jego oczekiwań. To bardzo frustrujące, gdy widzę, że nie docenia wysiłku, który wkładam w naszą codzienność.

Weekend – czas na odpoczynek czy pracę?

Mój mąż często sugeruje, że powinnam przynajmniej w weekendy poświęcić więcej czasu na przygotowywanie bardziej wymyślnych potraw. Ale kiedy ja mam odpocząć? Czy po pięciu dniach pracy, jako matka, nie zasługuję na chwilę relaksu?

Dla mnie weekend to moment, by spędzić czas z rodziną, a nie stać cały dzień w kuchni. Mąż jednak wydaje się tego nie rozumieć, co wywołuje we mnie coraz większe zmęczenie i frustrację.

Inna perspektywa, inny świat

Nie neguję, że Monika jest wspaniałą gospodynią. Posiada odpowiednie warunki do realizacji swoich pasji. Ma rodzinę, która ją wspiera, dzięki czemu może w pełni oddawać się gotowaniu.

Moja sytuacja wygląda zupełnie inaczej – nie mogę liczyć na taką pomoc. Każdy dzień jest dla mnie walką z czasem, by pogodzić obowiązki zawodowe, domowe i rodzinne. Mimo to, mój mąż nie zauważa tej różnicy i nieustannie porównuje nasze życie do tego, które prowadzi Monika.

Trudne porównania – zagrożenie dla związku?

Zaczynam coraz bardziej odczuwać, że te nieustanne porównania mogą kryć coś głębszego. Czy mój mąż naprawdę chce tylko wyrazić swoje niezadowolenie, czy może szuka pretekstu do ciągłych kłótni?

Może to tylko sposób, by wywoływać napięcia, a może nawet szuka powodu do rozstania. Zastanawiam się, dlaczego nie potrafi dostrzec, jak bardzo nasze realia różnią się od tych, które są udziałem Moniki i jej rodziny.

Czuję, że stawianie mnie na tle innej kobiety, która ma zupełnie inne warunki i wsparcie, nie jest sprawiedliwe. Zastanawiam się, dokąd prowadzi ta ścieżka nieustannych porównań i czy nasz związek jest na niej bezpieczny.