w

Kobieta twierdzi, że wytatuowanie imienia chłopaka na czole to wyraz miłości.

Miłość potrafi przybierać najróżniejsze formy. Dla jednych to drobne gesty, dla innych spektakularne deklaracje. Ale czy wyrażenie uczuć musi zawsze być rozsądne? Przykład Any Stanskovsky pokazuje, że nie wszyscy zgadzają się w tej kwestii.

Influencerka polskiego pochodzenia wywołała falę emocji w mediach społecznościowych, gdy postanowiła… wytatuować sobie na czole imię swojego partnera. Tak, dobrze przeczytaliście — imię ukochanego mężczyzny w dużych, czarnych literach na samym środku czoła. I chociaż internauci nie szczędzili jej krytyki, Ana nie ma wątpliwości: to była jej decyzja, jej wyraz miłości i… nie żałuje ani trochę.

Wirusowe wideo i lawina komentarzy

Cała historia zaczęła się od opublikowanego na TikToku filmu, w którym można było zobaczyć Anę siedzącą w fotelu tatuatora. Kamera uchwyciła cały proces — od przyłożenia kalki z imieniem „Kevin”, przez ból towarzyszący igle, aż po finał, gdy kobieta z entuzjazmem przygląda się swojemu nowemu „dziełu”.

Reakcje były natychmiastowe. Wideo osiągnęło zawrotną liczbę ponad 18 milionów wyświetleń. Komentarze były mieszanką szoku, rozbawienia, współczucia, ale też… zrozumienia.

@anastanskovsky

My new face tattoo ❤️

♬ original sound – Ana Stanskovsky

Jedna z osób napisała: *„On to pokocha, ale twój przyszły partner może mieć inne zdanie”*, inna dodała: *„Jeśli to nie jest żart, to Kevin powinien uciekać”*. Nie zabrakło też słów wsparcia: *„Jeśli to cię uszczęśliwia, niech będzie. Każdy okazuje uczucia po swojemu”*.

Tatuaż jako wyznanie miłości?

Ana odpowiedziała na krytykę kolejnym nagraniem, w którym z przekonaniem broni swojej decyzji. Jej zdaniem, jeśli naprawdę się kogoś kocha, trzeba to pokazać — nawet w tak ekstremalny sposób.

– *„Ludzie pytają, co zrobię, jeśli się rozstaniemy. Cóż, wtedy znajdę innego Kevina”* – żartowała w jednym z filmów, z charakterystyczną dla siebie swobodą.

Dodała też, że nie rozumie, jak ktoś mógłby sądzić, że będzie tego żałować. *„To piękne. Kocham ten tatuaż i nie żałuję ani chwili”* – przekonywała.

Czy naprawdę trzeba aż tak?

Wielu użytkowników internetu nie zgadza się z filozofią Any. W komentarzach często pojawiał się zarzut, że myli miłość z impulsywnością.

– *„Miłość to nie jest znak na czole. To codzienne wybory, troska, szacunek i zrozumienie”* – napisał jeden z internautów.

Ktoś inny zauważył: *„Jeśli dziewczyna nie chce sobie wytatuować twojego imienia na twarzy, nie znaczy, że cię nie kocha. To znaczy, że jest rozsądna.”*

Niektórzy porównywali ten gest do noszenia obrączki – symbolicznego, ale nieinwazyjnego znaku oddania. Tatuaż na czole, zwłaszcza z imieniem drugiej osoby, może być odebrany jako zbyt drastyczny, a wręcz nieodwracalny krok.

Gdzie kończy się romantyzm, a zaczyna szaleństwo?

Miłość od wieków inspirowała ludzi do podejmowania szalonych decyzji – od wierszy i piosenek, po podróże przez pół świata. Jednak w czasach mediów społecznościowych granice między uczuciem a potrzebą atencji często się zacierają.

@anastanskovsky Replying to @Jeff Cordell No regrets ! #fyp #tattoo #facetattoo ♬ original sound – Ana Stanskovsky

Nie brakuje opinii, że działania Any są bardziej aktem autopromocji niż szczerej miłości. Zresztą, sama liczba obserwujących, którą zdobyła dzięki tej historii, może sugerować, że „romantyczny tatuaż” był również dobrze przemyślanym ruchem marketingowym.

Ale z drugiej strony – czy miłość nie jest czasem irracjonalna? Czy nie wszyscy, choć raz, zrobili coś, co inni oceniliby jako nierozsądne, tylko po to, by pokazać, jak bardzo im zależy?

Miłość w czasach TikToka

Cała sytuacja z Aną Stanskovsky jest symbolem naszych czasów – świata, w którym emocje coraz częściej wyrażamy online, a granice prywatności przesuwają się z każdą publikacją.

Tatuaż na twarzy niegdyś był kojarzony z kulturą więzienną, gangami, buntownikami. Dziś coraz częściej pojawia się jako forma ekspresji artystycznej – choć, jak pokazuje przypadek Any, nadal budzi kontrowersje.

Ale niezależnie od tego, czy ktoś uważa jej gest za głupi, romantyczny, desperacki czy marketingowy, jedno jest pewne – wywołała debatę, która skłania do refleksji: czym dla nas jest miłość i jak chcemy ją wyrażać?

Podsumowanie – emocje wyryte na skórze

Miłość ma różne oblicza. Dla Any Stanskovsky przybrała formę dużych liter na czole. Czy była to rozsądna decyzja? Czas pokaże. Dziś jednak stanowi przykład tego, jak bardzo osobiste wybory mogą stać się publiczną dyskusją.

Nie każda forma wyrażania uczuć musi być spektakularna. Czasem wystarczy prosty gest, szczere słowo, wspólna chwila. I choć tatuaż można usunąć, emocje – te prawdziwe – zostają z nami na zawsze.