w

Mój syn ma tylko 23 lata i nie potrzebuje dziewczyny. Ja jestem mu najbliższa.

Niedawno przeżyłam prawdziwą rewolucję – mój syn, Stasiek, poinformował mnie, że spotyka się z dziewczyną. Pierwszą moją myślą było pytanie: dlaczego?

Przecież zawsze byłam tą, która dbała o jego potrzeby – gotowałam, sprzątałam, dbałam o dom. Wydawało mi się, że jestem jedyną osobą, której potrzebuje, mimo że wciąż był tak młody. Jeszcze niedawno widziałam w nim chłopca, który potrzebuje mojej opieki.

Nieoczekiwane zmiany

Po tym wyznaniu wszystko zaczęło się zmieniać. Stasiek zaczął zachowywać się inaczej – spędzał mniej czasu w domu, a jego wieczory stawały się coraz bardziej tajemnicze. Często zamykał się w pokoju lub wychodził na długie godziny. Martwiłam się, zastanawiając się, czy coś złego dzieje się w jego życiu. Może wszedł w złe towarzystwo? Może coś ukrywa? Jako matka nie mogłam ignorować tych niepokojących sygnałów.

Za każdym razem, gdy pytałam go, co się dzieje, słyszałam jedną odpowiedź:

– Mamo, wszystko jest w porządku.

Ale czy naprawdę mogłam przestać się martwić? Po śmierci jego ojca Stasiek stał się dla mnie całym światem, dlatego każde jego zniknięcie budziło we mnie niepokój.

Dziewczyna na horyzoncie?

Pewnego dnia, pełna obaw, podzieliłam się swoimi przemyśleniami z sąsiadką Martą. Ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała z przekonaniem:

– Pewnie ma dziewczynę. Przecież to przystojny chłopak, to było tylko kwestią czasu.

Dziewczyna? Ale po co mu ona, skoro zawsze troszczyłam się o niego najlepiej, jak potrafiłam? Gotowałam, dbałam o dom… Czy to nie wystarczało? Wydawało mi się, że sprawy sercowe powinny przychodzić później, gdy już będzie dorosły. Nie mogłam zaakceptować myśli, że w życiu Staśka mogłaby pojawić się ktoś inny, kto mógłby zastąpić moje miejsce.

Mimo to słowa Marty nie dawały mi spokoju. Zaczęłam baczniej przyglądać się synowi. Sprawdzałam, gdzie idzie, z kim spędza czas. Każda jego nieobecność budziła we mnie coraz więcej wątpliwości.

Zmiana priorytetów

Z biegiem czasu zauważyłam, że Stasiek zaczął dbać o swój wygląd w sposób, który wcześniej nie był dla niego charakterystyczny. Kupował nowe ubrania, regularnie chodził na treningi. Jednak te „treningi” trwały podejrzanie długo – od wieczora aż do późnych godzin nocnych. Gdy wracał po północy, zawsze tłumaczył się spotkaniami z przyjaciółmi.

Mimo jego zapewnień, że wszystko jest w porządku, nie mogłam przestać się niepokoić. Pewnego wieczoru, gdy znów wrócił późno, nie wytrzymałam i wybuchłam:

– Dlaczego nie informujesz mnie, kiedy wrócisz? Martwię się o ciebie!

Byłam zaskoczona, bo jego reakcja była pełna zakłopotania. Czułam, że moje słowa go poruszyły, ale jednocześnie zaczynał się przede mną coraz bardziej zamykać. Nie chciał rozmawiać o swoich uczuciach. W końcu zaczęłam do niego dzwonić, za każdym razem, gdy wychodził z domu, nie mogąc opanować lęku, który mnie trawił.

Rozmowa, która wszystko wyjaśnia

Minął niemal rok, zanim Stasiek postanowił ze mną porozmawiać. Pamiętam, jak pewnego dnia usiadł przede mną i powiedział coś, co mną wstrząsnęło:

– Mamo, spotykam się z dziewczyną. Ma na imię Kasia i nie chcę dłużej tego przed tobą ukrywać.

Te słowa rozdarły moje serce. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mój syn potrzebuje kogoś poza mną. Przecież zawsze byłam dla niego wystarczająca! Pytanie „po co ci ona?” samo cisnęło mi się na usta, ale wiedziałam, że nie mogę zatrzymać go na siłę.

– Czy nie jesteś szczęśliwy w domu? – zapytałam z rozpaczą w głosie, choć wiedziałam, że nie chcę usłyszeć odpowiedzi.

Stasiek jednak spokojnie kontynuował:

– Kocham cię, mamo, ale musisz zrozumieć, że dorosłem. Kasia jest dla mnie ważna, chcę budować z nią przyszłość.

Te słowa były jak cios. Czułam, że tracę syna, którego wychowałam i który zawsze był przy mnie.

Trudna prawda

Kiedy emocje opadły, Stasiek przysiadł obok mnie i zaczął spokojnie tłumaczyć. Mówił, jak bardzo mnie kocha, ale również o tym, jak czuje się przytłoczony moją nadopiekuńczością. Przypomniał mi, jak jego siostra odeszła, nie mogąc znieść mojego zaborczego podejścia. Zrozumiałam, że moje działania, choć zrodzone z miłości, były dla niego przytłaczające.

– Mamo, musisz dać mi trochę przestrzeni. Kocham Kasię i chciałbym, żebyś spróbowała ją zaakceptować – mówił, patrząc mi prosto w oczy.

Byłam zszokowana. Czy rzeczywiście próbowałam kontrolować jego życie? Czy byłam tak zaborcza, jak on to opisywał? Wszystko, co robiłam, wynikało przecież z miłości i troski. Nie mogłam zrozumieć, jak to możliwe, że moje działania były odbierane w taki sposób.

Nowy etap

Po tym wszystkim zrozumiałam jedno – muszę zrobić krok w tył, by nie stracić syna. Zdecydowałam, że zaproszę Kasię na kolację. Postanowiłam dać jej szansę i spróbować ją poznać. Może, jeśli lepiej ją zrozumiem, łatwiej będzie mi pogodzić się z tym, że Stasiek potrzebuje w życiu kogoś poza mną.

To była trudna decyzja, ale wiedziałam, że to konieczne. Czas pokaże, czy to była dobra decyzja, ale jedno było pewne – nie mogłam już dłużej walczyć o wyłączność na miłość mojego syna. Musiałam nauczyć się dzielić nią z innymi, by nie stracić go na zawsze.