w

Przez wiele lat byłam nikim dla mojej teściowej. Dlaczego teraz ja mam się nią opiekować?

Zbyszek spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, starając się przekonać mnie do swojego planu. „Może powinniśmy przyjąć moją matkę pod nasz dach? Musimy jej pomóc,” zasugerował. Na jego twarzy malowało się zmartwienie, lecz ja nie potrafiłam ukryć swojej oporu. „Dlaczego to my mamy się zająć twoją matką?” zapytałam, starając się tłumić swoje niezadowolenie. Myśl o codziennych wizytach u teściowej, a tym bardziej o jej obecności w naszym domu, była dla mnie przytłaczająca.

Zbyszek, jakby nie zauważając mojego sprzeciwu, kontynuował: „Moja siostra zaraz urodzi, więc nie będzie miała czasu zajmować się matką. Jej mąż na pewno nie zgodzi się na wspólne zamieszkanie.” Wiedziałam, że to prawda, ale czy to oznaczało, że musimy przejąć odpowiedzialność? „Jak sobie to wyobrażasz? Mam dziecko, pracę, a teraz jeszcze twoja matka?” Mój głos coraz bardziej zdradzał napięcie i frustrację.

Wspomnienia z przeszłości – cienie, które wracają

Zbyszek wydawał się nieugięty. „Musisz zwolnić się z pracy. Ja będę odwoził Igora do szkoły i odbierał go. Poradzimy sobie,” oznajmił, jakby to było proste jak bułka z masłem. To wydawało się nie do przyjęcia. „Nie ma mowy! Ta praca zapewnia nam stabilność finansową, a kto będzie pomagał Igorowi z lekcjami? To jest całkowicie nierealne!” Mój głos stał się ostry, a rozmowa zamieniła się w walkę o nasze życie i przyszłość.

Wspomnienia naszego wspólnego życia z teściową wróciły z całą mocą. Początki małżeństwa z jej obecnością były pełne frustracji i uczucia uwięzienia. Krytykowała każdy mój ruch, nie szczędząc mi uwag, które sprawiały, że czułam się niekompetentna. Jej dezaprobata była codziennością. Pamiętam, jak pewnego dnia, rzuciła mi w twarz, że jej syn popełnił błąd, żeniąc się ze mną, bo zasługiwał na kogoś lepszego.

Ostateczne starcie – emocje i ból

Te przykre wspomnienia wróciły z pełną intensywnością, gdy Zbyszek zaczął mówić o powrocie teściowej do naszego domu. Nie mogłam znieść myśli o powrocie do lat, które były dla mnie prawdziwym koszmarem. „Nie zgadzam się na to! Nie chcę tego!” powtórzyłam z determinacją. Zbyszek, jakby nie słyszał moich protestów, próbował mnie przekonać, że jego matka jest chora i potrzebuje naszej pomocy. „Lekarze przewidują jej najwyżej rok życia,” powiedział, uderzając ręką w stół, by podkreślić wagę sytuacji.

Nie chciałam już słuchać tych argumentów. „A gdzie była twoja matka, kiedy kupowaliśmy mieszkanie? Czy pomogła nam choćby w najmniejszym stopniu? Nie! Wtedy spłacała samochód twojej siostry. Nigdy nie zakupiła nic dla naszego syna, podczas gdy dla dziecka twojej siostry ma wszystko. Teraz Igor miałby oddać jej swój pokój? Nigdy w życiu!” Moje słowa były pełne emocji, które zbierały się we mnie przez lata. Nie mogłam znieść myśli, że nasze dziecko miałoby cierpieć z powodu kaprysów teściowej, która nigdy nas nie zaakceptowała.

Rozstanie jako jedyna opcja – koniec pewnego etapu

Zbyszek nie zamierzał ustąpić. „Jutro przywiozę matkę do nas, bez względu na to, co myślisz! Przygotuj dla niej pokój!” oznajmił z groźną stanowczością. W tej chwili poczułam, że nasze małżeństwo chyli się ku końcowi. „Jeśli to twoje ostateczne postanowienie, zabieram Igora i wracam do rodziców,” odpowiedziałam spokojnie, ale z zdecydowaniem, zaczynając pakować walizki.

Zbyszek, widząc, że nie żartuję, rzucił w moim kierunku bolesne słowa: „Nie myśl, że będę płacił za Igora. Musisz poradzić sobie sama!” Wiedziałam jednak, że podjęłam właściwą decyzję. „Ty również dokonałeś wyboru,” pomyślałam, zatrzaskując walizkę. To był koniec etapu, w którym pozwalałam innym decydować o moim życiu. Teraz byłam pewna, że nigdy więcej nie pozwolę nikomu traktować mnie ani mojego syna jak przedmiot. Ten rozdział w naszym życiu został zamknięty raz na zawsze.