w

Porzucony pies prosi kobietę, by poszła za nim i uratowała szczeniaki

Czasami los prowadzi nas w miejsce, gdzie rodzą się prawdziwe cuda. Tak właśnie było pewnego popołudnia w stanie Mississippi, gdy Alice, założycielka organizacji ratującej porzucone zwierzęta, otrzymała wiadomość, która odmieniła los całej psiej rodziny.

Spotkanie, które nie było przypadkiem

Alice przebywała właśnie na parkingu przy jednym z lokalnych kościołów, gdy podszedł do niej nieznajomy mężczyzna. Pracował jako kierowca ciężarówki przewożącej drewno. Znał ją z działalności na rzecz bezdomnych zwierząt i postanowił podzielić się z nią tym, co widział podczas swoich codziennych przejazdów. Od kilku dni zauważał samotnego, białego psa, kręcącego się zawsze w tym samym miejscu – przy zapomnianym skrzyżowaniu, gdzie asfalt ustępuje miejsca żwirowi. Czy mogłaby to sprawdzić?

Nie zastanawiając się długo, Alice i jej mąż wyruszyli we wskazane miejsce. Po kilku minutach jazdy, na opustoszałej drodze, ich oczom ukazała się szczupła sylwetka białej suczki o zmęczonych oczach. Gdy tylko zbliżyli się do niej, pies przywitał ich merdaniem ogona – jakby przeczuwał, że właśnie przybyła pomoc.

Gdzie są maluchy?

Alice ostrożnie podeszła do zwierzęcia, mówiąc ciepłym głosem: „Potrzebujesz pomocy?”. W odpowiedzi pies położył się na plecach, odsłaniając brzuch. Widok wyraźnych śladów karmienia szczeniąt nie pozostawiał wątpliwości – gdzieś niedaleko musiały być jej dzieci.

Z bagażnika samochodu Alice wyjęła jedyne, co miała pod ręką – kartonik przysmaków dla psów. Głodna matka z wdzięcznością pochłonęła każdy kęs. Chwilę później, jakby coś sobie przypomniała, ruszyła energicznym krokiem przez las, z Alice i jej mężem podążającymi tuż za nią.

Pies, który prowadził ich do skarbu

Suczka, która wkrótce miała zyskać imię Marathon, przeszła przez gęste zarośla, zboczyła z drogi i zeszła do małego potoku, gdzie napiła się wody. To właśnie wtedy Alice poczuła nadzieję – jeśli matka pije i je, to znaczy, że wciąż produkuje mleko. A to mogło oznaczać tylko jedno: maluchy czekają na nią gdzieś niedaleko.

Śledząc ją przez niemal kilometr, obserwowali, jak co jakiś czas odwraca się do nich, upewniając się, że wciąż są za nią. I w końcu, bez ostrzeżenia, wbiegła w rów przy drodze.

Dziewięć maleńkich istnień

W zagłębieniu ziemi, ledwo widoczne z drogi, leżało dziewięć malutkich szczeniąt. Każde z nich było pokryte plamkami i otoczone rojem much. Były wyraźnie wychudzone, ale żywe. Alice delikatnie podnosiła jedno po drugim i podawała swojemu mężowi, który układał je w pudełku wyłożonym ręcznikami.

Matka z zaciekawieniem i spokojem obserwowała całą akcję, jakby instynktownie wiedziała, że może zaufać tym ludziom. Gdy wszystkie szczenięta były już bezpieczne, Alice bez trudu podniosła ją i wsadziła do samochodu. Widząc swoje dzieci, Marathon położyła się obok nich spokojnie – wszystko było na swoim miejscu.

Nowy początek w domu pełnym ciepła

W swoim domu Alice przygotowała dla psiej rodziny miejsce w łazience dla gości – plastikowy basen wyłożony kocami. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było wykąpanie suczki. Pchły i kleszcze znikały z każdą kroplą wody, a Marathon po raz pierwszy od dawna wyglądała na spokojną.

Po kąpieli natychmiast wróciła do swoich dzieci, układając się obok nich i karmiąc je z nieopisaną czułością. Gdy tylko zasnęli razem, na zewnątrz rozpętała się burza. Gdyby pomoc nie nadeszła wtedy, gdy nadeszła, ta historia mogłaby mieć zupełnie inne zakończenie.

Codzienna troska i radość z życia

Dni mijały, a mała rodzina dochodziła do siebie. Marathon okazała się niezwykle opiekuńczą i spokojną matką. Z zaufaniem pozwalała Alice głaskać ją, bawić się z maluchami i nawet trzymać je na rękach, gdy czyściła im pyszczki.

Szczenięta zaczęły już raczkować, bawić się i wydawać pierwsze, nieporadne odgłosy. „Są zdrowe, pełne energii i naprawdę dobrze sobie radzą” – mówiła Alice z dumą.

Co dalej? Nowe domy, nowe życie

W ciągu najbliższych tygodni szczenięta zostaną zaszczepione, a następnie poddane zabiegom sterylizacji i kastracji. Po zakończeniu opieki przygotowawczej, cała rodzina wyruszy do jednej z partnerskich fundacji ratowniczych na północnym wschodzie kraju. Tam czekać będą na adopcję i własne, kochające domy.

Ale póki co, Marathon może skupić się na tym, co robi najlepiej – być mamą. A Alice? Ona z kolei będzie czuwać, jak zawsze, z czułością i oddaniem, pomagając kolejnym potrzebującym istotom.