Historie, które ukazują piekło, przez które przechodzą niewinne dzieci, są porażające i trudne do wyobrażenia. Każde takie wydarzenie powinno budzić w nas głęboką refleksję nad kondycją ludzką i systemem, który miałby je chronić. Jednakże, gdy czytamy historie, takie jak ta, okaże się, że czasami instytucje, którym powierzono opiekę nad najbardziej bezbronnością, zawodzą w najbardziej dramatyczny sposób.
Ta opowieść rozpoczyna się w 2016 roku, gdy te dzieci żyły z matką i jej partnerem w hotelu prowadzonym przez Ośrodek Wspierania Dziecka i Rodziny. Hotel, który miał być miejscem wsparcia i bezpieczeństwa, stał się miejscem koszmaru dla tych nieszczęsnych chłopców.
Według ustaleń policji, dzieci były ofiarami brutalnych tortur ze strony matki i jej partnera. To, co przeszły, przechodzi ludzkie pojęcie – były bite, kopane, wrzucane o meble i ściany, a nawet polewane wrzątkiem. Przerażające jest także to, że były karmione surowym mięsem, zamykane w szafie i przewożone w bagażniku auta.
Sytuacja była tak dramatyczna, że jeden z braci trafił do szpitala w stanie krytycznym. Mimo prób matki, by ukryć prawdę, policja przeprowadziła śledztwo, które ujawniło szokujące fakty.
Wszystkie te okrutne działania miały miejsce w obecności osób, którym powierzono zadanie monitorowania dobrobytu tych dzieci. Kuratorzy i opieka psychologiczna zawiedli w swoim obowiązku, nie reagując na alarmujące sygnały. Dopiero interwencja policji ujawniła prawdziwy koszmar, któremu były one poddawane.
Prokuratura, po zebraniu dowodów, wnioskowała o zmianę zarzutów z maltretowania na usiłowanie zabójstwa dzieci. Ostatecznie sprawcy zostali skazani za swoje okrutne czyny, lecz dla tych dzieci proces regeneracji będzie długotrwały i trudny. Muszą one zmagać się z traumą, której doświadczyły w tak młodym wieku, lecz mam nadzieję, że znajdą one wsparcie i miłość, które pomogą im odzyskać wiarę w dobroć ludzką i odnaleźć szczęśliwe miejsce w życiu.